Otrzymałem niedawno zadanie z rodzaju nietypowych. Zadzwoniła pani i powiedziała, że urwało jej się kółko od walizki. Prosi tym samym o wymianę, naprawę, cokolwiek... Jaki ma to sens i czy w ogóle ma?
Okazuje się, że owszem. Jeśli ktoś przewoził swoje ubrania i nie tylko, setki razy, na odcinku tysięcy kilometrów, to może się "zżyć" ze swoją walizką. Jak najbardziej to rozumiem, bo sam tak mam, że wolę ożywiać przedmioty, niż wyrzucać do śmieci i kupować nowe.Podjąłem wyzwanie zdemontowałem ten element, napociłem się co niemiara ale udało się. Nowa śruba z podkładkami i tulejka w wyszlifowanym wnętrzu zapewnią nowe życie i kolejne kilometry w życiu walizki i jej właścicielki.
Myślicie, że miało to sens? A może lepiej było kupić jakieś nowiutkie, chińskie "g" i rozpłakać się po pokonaniu kilkunastu metrów naszych pięknych chodników?
Rafał
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz