Przygotowałem sobie zatem zestaw łatek. Obrobiłem brzegi zapalniczką, by się nie siepały i udałem się pokonać wroga. Kolor moich łatek był niestety kompletnie innym brązem, niż u pani. Nie udało się ponadto niczego pozyskać z tego mebla, co byłoby idealnym rozwiązaniem.
Klientka stwierdziła, że ma to w "..." i lepsza taka, niż świecąca dziura, na którą patrzeć się nie da. Zatem zgoda, użyłem magicznego kleju i załatałem.
Na koniec pani stwierdziła, że łatka też jakby świeci, ale przynajmniej wygląda oryginalnie, a nie szpetnie. Zaproponowałem kilka innych, rozrzuconych niedbale i... z uśmiechami na twarzy rozstaliśmy się.
Do zobaczenia wkrótce. A może u Ciebie?
Rafał
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz