Pierwsza myśl, to że ktoś tę klamkę przynitował. Ale tak nie do końca, by mogła się kolebać. Okazało się jednak, że były to jednak wkręty. Miały tak zjechane łby, że musiałem rozwiercać. Resztę, czyli pokrzywione gwinty (wbijane młotkiem?) wykręciłem szczypcami.
Później już poszło dość gładko. Dopasowałem nowe wkręty, dokręciłem i klamka trzyma jak szalona. Do tego stopnia, że drzwi zaczęły obcierać o podłogę. Patrzę i oczom nie wierzę. Gwint górnego zawiasu wystaje ok. 3 centymetry, środkowego - półtora, a dolnego prawie nic. Chwyciłem za solidną już klamkę i wyciągnąłem całość. Szok! Te nielekkie drzwi mogły kogoś skrzywdzić.
Co ciekawe, właściciel mieszkania wiedział o tej usterce, a jednak się na niej nie skupił. A wystarczyło: dziura, demontaż zaślepki, utrafić w konsensus, dokręcić kluczem imbusowym (wiem, ciut mi przyrdzewiał) i rodzina bezpieczna. Usterki usunięte - klient zadowolony, pieniądz uczciwie zarobiony i... to lubię.
Do zobaczenia wkrótce. A może u Ciebie?
Rafał
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz