Wygrzebałem zatem wnętrzności i namierzyłem winowajcę. Stopiony kabel, który przerywał dostawę prądu do żarówek. Pół biedy, że nie świeciły, ale mogło się to skończyć dużo gorzej. Nie wykluczając pożaru.
Usunąłem nadpalony element, zrobiłem nowe podłączenie i ułożyłem kable w bezpieczny sposób. Efekt?
Prawie jak w Wersalu, ha!
Do zobaczenia wkrótce. A może u Ciebie?
Rafał
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz