Zdjąłem całą lampkę, bo tak łatwiej operować i prowadzić śledztwo. Pod sufitem ręce więdną.
Okazało się, że trzeba lekko podważyć srebrną obwódkę i zdjąć, Później jeszcze wyjąć drucik. Dziwny system i wcale się nie dziwię, że były z nim kłopoty.
Lampka nad lustrem też jakaś magiczna była. By dostać się do żarówek, trzeba odkręcić od tyłu takie boczne zaślepki. Później wysunąć szybkę i już. Ale to nadal niełatwe, bo nie mogłem paluchów wsadzić, żeby halogen wysunąć.
W efekcie urwałem jedną żarówkę i musiałem dłubać, by jej szczątki wydobyć. Udało się jednak i właściciele już nie muszą się kąpać przy świecach (choć to romantyczne w sumie).
Do zobaczenia wkrótce. A może u Ciebie?
Rafał
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz